6 mar

Bartosz Hadryan – relacja z USA

autor: Aleksandra Szafrańska | kategoria: Aktualności, Relacje Możliwość komentowania Bartosz Hadryan – relacja z USA została wyłączona

Bartek- relacja z USA

Cześć, nazywam się Bartek Hadryan i chciałbym opowiedzieć Ci jak bardzo moje życie zmieniło się w przeciągu dwóch lat. Domyślam się, że czytając to rozważasz wyjazd na wymianę, masz mętlik w głowie, nie wiesz co robić. Nie czuj się sam, bo wiem jak to jest – przeżyłem to samo! Chciałbym opowiedzieć Ci moja historię i przybliżyć jak wyglądała moja przygoda.

Dokładnie pamiętam dzień mojego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych: siedziałem w samolocie i wiedziałem, że spełniam swoje marzenia. Byłem podekscytowany, ale też czułem strach. W samolocie obok mnie siedziała para Amerykanów, opowiadali mi, co koniecznie powinienem zrobić i zobaczyć w Seattle, w którym miał odbyć się mój amerykański rok.

Po wylądowaniu na miejscu,  celnik na przejściu granicznym po krótkiej rozmowie powiedział „Welcome to the United States”. Gdy przeszedłem przez bramki, czułem się jakby to był jeden wielki sen!

Pierwsze dni w Stanach

Gdy poznałem swoją rodzinę goszczącą oraz koordynatora, wszyscy mnie wyściskali. Pierwsze dni w Stanach były wspaniałe i pamiętam z nich najwięcej; wszystko było dla mnie fascynujące, to co kiedyś mogłem oglądać na filmach, teraz mogłem zobaczyć na żywo. Wszystko było inne, czasami dziwne i zaskakujące, nawet powietrze, którym oddychałem.

Mieszkałem w niewielkiej miejscowości Port Orchard w stanie Waszyngton. Jest to miejscowość portowa, w której najlepszym środkiem komunikacji… był prom! Dzięki niemu mogłem dostać się do Seattle oraz Kanady.

Zdziwiłem się, gdy wszyscy w mieście od razu poznali, że jestem nietamtejszy. Obcy ludzie uśmiechali się do mnie i zadawali wiele pytań. Zaczęli zagadywać skąd jestem i tak poznałem pierwszych znajomych. Na początku czułem się dziwnie, ale potem już się do tego przyzwyczaiłem, że w Ameryce „jak się masz” nie jest pytaniem, ale formą przywitania.

Poznanie innych uczniów z wymiany

Pamiętam kiedy po przylocie na lotnisko mój koordynator od razu powiedział: “do zobaczenia w sobotę!”. Nie wiedziałem o co dokładnie mu chodziło i dlaczego się widzimy. W sobotę byłem zszokowany tym co zobaczyłem i kogo poznałem. Rano rodzina goszcząca zawiozła mnie na planowane spotkanie.

Wsiadłem do podstawionego autobusu, w którym siedziało 48 osób, było głośno i gdy tylko wszedłem, nagle wszyscy zakrzyknęli “cześć Bartek!”. Okazało się, że wszyscy są uczniami wymiany z 39 różnych krajów świata. Zająłem wolne miejsce i usiadłem obok koleżanki z Włoch – Sofii. Okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły i mieszkamy niedaleko siebie.

Jeszcze nigdy nie zaprzyjaźniłem się z kimś tak blisko jak z tymi ludźmi, którzy jeszcze parę dni wcześniej byli mi kompletnie obcy i nie wiedziałem o ich istnieniu. Mimo tego, że pochodziliśmy z różnych kultur oraz środowisk i byliśmy różnych wyznań, łączyło nas coś wyjątkowego – wszyscy zdecydowaliśmy się na ten wyjazd, szukaliśmy przygody. Mimo że każdy z nas mówił w innym języku, łączyła nas znajomość angielskiego i tak mogliśmy łatwo się porozumieć.

Mimo tego że mieszkaliśmy w różnych miejscowościach, po całym roku okazało się, że mamy podobne przeżycia.Wymiana do Stanów pozwoliła mi utworzyć nieskończone przyjaźnie, które trwają do dziś. Dzięki temu mam znajomych w wielu zakątkach świata.

Spotkania z koordynatorem

Wkrótce po rozpoczęciu programu pojechaliśmy grupą na typowy dla stanu Washington camping. Spędzaliśmy tam nie tylko miło czas, ale też uczono nas jak zachowywać się w razie problemów. Na campingu poznaliśmy typowe amerykańskie tradycje, wspólne ogniska i zabawy, które nas bardzo zbliżyły. Zwracano również uwagę na to jak radzić sobie podczas tęsknoty za domem, jak wyglądają sprawy ubezpieczeniowe itp.. Już po pierwszym spotkaniu było nam ciężko się rozejść do domów.

Podczas spotkań z koordynatorem, które według wymagań Departamentu Stanu są obowiązkowe co najmniej raz w miesiącu, mieliśmy zapewnionych pełno wspólnych aktywności, które odbywały się praktycznie co weekend. Zazwyczaj były to jakieś wyjazdy, ale też często po prostu wspólny film lub kręgle. Zawsze chętnie w nich uczestniczyłem, ponieważ mogłem spotkać się z grupą przyjaciół. Najlepiej wspominam pierwsze spotkanie, kiedy pojechaliśmy wszyscy nad jezioro, była piękna słoneczna pogoda, a my pływaliśmy na kajakach i graliśmy w różne gry.

Mój czas wolny

Najbardziej wyczekanym wyjazdem był wyjazd na Florydę do Disney Worldu. Zarobiliśmy na ten wyjazd w większej mierze sami, ponieważ mogliśmy pracować i przygotowywać jedzenie podczas meczy amerykańskiego futbolu. Na mecze, które odbywały się na kampusie uniwersyteckim, przychodziło mnóstwo ludzi. Wszyscy pracowaliśmy na jednym stanowisku i byliśmy bardzo zgraną ekipą. Rozgrywki odbywały się praktycznie co weekend. Pomimo że była to praca, dla nas był to po prostu świetny sposób spędzenia sobotniego wieczoru. Amerykanie kochają futbol. Podczas meczu każdy nas zagadywał, zadawał pytania skąd jesteśmy, nawet czasami robił sobie z nami zdjęcia. Zarobek nie był duży, ale tak bardzo nam się podobało, że chętnie robilibyśmy to bez wynagrodzenia.

Szkoła w USA

Pewnie zastanawiacie się, czy szkoła średnia w Stanach Zjednoczonych wygląda tak, jak ją sobie wszyscy wyobrażamy? Czy wygląda jak szkoła z filmu z High School Musical? Muszę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Wiadomo też, że jak w każdym kraju, szkoły różnią się od siebie, jednakże w Stanach są one do siebie bardzo podobne. Szkoła średnia zazwyczaj trwa cztery lata a każdą klasę tworzy rocznik, czyli są tylko cztery klasy. Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego odbyłem spotkanie ze szkolnym doradcą, czyli osobą, która układa Twój plan, nadzoruje i opiekuje się uczniami. Na początku semestru warto z nim porozmawiać i poradzić się, które kursy będą dla nas odpowiednie. Istnieje możliwość wyboru bardzo ciekawych przedmiotów. Można uzupełniać swoją wiedzę z różnych dziedzin – nie tylko humanistycznych, lecz także dotyczących mechaniki i plastyki itd.. Wymagana jest również znajomość literatury amerykańskiej i historii Stanów. W mojej szkole miałem tylko sześć przedmiotów, które były rozłożone na dwa dni, czyli tylko trzy lekcje dziennie, a każda z nich trwała około 90 minut. Moim zdaniem było to dobre rozwiązanie, ponieważ nie miałem tak dużo nauki z dnia na dzień i mogłem skupić się na rozwijaniu w dziedzinach, które lubię.

Różnice między szkołą w PL i US

W Stanach jest odwrotnie niż w Polsce, co oznacza, że projekty i zadania domowe mają największą wagę. Wykorzystuje się tam praktyczną formę nauki, poprzez doświadczenia czy też wystąpienia. Szkoła również przykłada dużą wagę do zajęć pozaszkolnych; jeśli jesteś zainteresowany sportem, na pewno znajdziesz coś dla siebie! Każdy rok podzielony jest tematycznie na sezony, którym przyporządkowane są poszczególne dziedziny sportu. Podczas mojego roku pływałem kajakiem, pływałem, biegałem i grałem w szkolnej sztuce. Jeśli jesteś zainteresowany różnymi klubami zainteresowań, teatrem, tańcem bądź chórem, na pewno odnajdziesz coś dla siebie z bogatej oferty szkół. Szkoła dba o rodzinną atmosferę; gdy dostajesz bluzę lub koszulkę z logiem szkoły masz ochotę pokazać się na mieście, że do niej chodzisz.

Wszystkie rodziny goszczące są wybierane z dużą starannością. Po programie moi amerykańscy bliscy stali się moją drugą rodziną. Od kiedy wróciłem, nie było dnia, żebym z nimi nie zamienił choć słowa. Bardzo miło wspominam każde chwile spędzone z nimi, ich zainteresowanie polskimi tradycjami i zwyczajami oraz wielogodzinne rozmowy na niezliczoną liczbę wspólnych tematów.

Zdobyte doświadczenie

Wymiana całkowicie zmieniła moje życie, dała mi wiele cennych życiowych lekcji. Zrozumiałem, że jeśli o czymś marzymy i bardzo tego pragniemy to wszystko jest możliwe, czasami wymaga to po prostu odrobiny cierpliwości. Poprzez poznanie ludzi z całego świata, zdałem sobie sprawę, że mimo pochodzenia z różnych krajów i kultur to tak naprawdę jesteśmy bardzo podobni do siebie: potrafimy kochać, rozumieć i zbliżyć się do siebie.

Oczywiście podczas wyjazdu mój poziom języka angielskiego znacząco się poprawił. Potrafię biegle porozumiewać się, a także czytać i pisać. Wiem, że dzięki wyjazdowi jestem silniejszy i mocniejszy, bardziej dojrzały i otwarty. Nauczyłem się doceniać drobne rzeczy i zrozumiałem, że bezinteresowne pomaganie innym jest wiele warte, można komuś sprawić przyjemność, pomóc rozwinąć skrzydła. Dziś wiem, że nie decydując się na ten wyjazd, przegapiłbym najważniejsze lekcje życia jakich tam doświadczyłem. Poszerzyłem swoje horyzonty, dzięki czemu mogę odważniej planować przyszłość.

Czy warto podjąć decyzję o wyjeździe?

Podjęcie decyzji o wyjeździe nie jest łatwe. Życie w Polsce na pewno poczeka, rodzice i przyjaciele będą tęsknić, ale dzięki takiemu wyjazdowi łatwiej jest docenić rolę jaką odgrywają bliscy w naszym życiu. Jest to też jedyna w swoim rodzaju szansa, aby wyjechać i spędzić najlepszy rok swojego życia: poznać wiele niesamowitych ludzi, iść o krok do przodu, rozwinąć skrzydła, nabrać życiowego doświadczenia, dowiedzieć się jak to jest być uczniem wymiany, by znaleźć swoje miejsce w świecie. I jak? Przekonałem Cię?

Autor : Bartosz Hadryan,  stypendysta programu FLEX, sponsorowanego przez Departament Stanu USA i uczestnik programu Academic Year in America